poniedziałek, 30 czerwca 2014

pomaranczowa alternatywa

POnARAŃCZOLJA AlTERMATYlilA (non stop 89) sorry słaby skaner

Karol Marya Fydrych - niegdyś /nany i ceniony historyk sztuki, mający na koncie wiele prac na tym polu, objawił się w ciągu ostatnich kilku lat jako postać znacząca w całkiem innej dziedzinie. Bar- dziej znany jako Major - przywódca ruchu Poma- rańczowej Alternatywy - sprawił, że animowane przezeń przedsięwzięcia i happeningi stały się znane nie tylko w kraju, ale i poza jego granicami. Dotarcie do Majora i przeprowadzenie z nim wywiadu najeżone jest przeszkodami trudnymi do pokonania. Głównie z racji rzeszy „Podporucz- ników" i „Adiutantów", tworzących wokół niego szczelny mur. Prośba o adres, możliwość spotkania grzęźnie w morzu ogólników, niemożności i komu- nałów w rodzaju: Majorowi nic zależy na rozgłosie za pośrednictwem środków masowego przekazu. Pozostaje w tej sytuacji próba opisania zjawiska tylko na podstawie autopsji i zasłyszanych opowie- ści.

Faktem jest jednak, że ruch Pomarańczowej Alternatywy potrafił zaproponować młodzieży for- mułę wychodzącą poza dominujący w naszym życiu społeczno-politycznym dualizm i wskazująca kierunek trzeciej drogi. Najmłodsza generacja Po- laków straciła ochotę do wychodzenia na ulicę z zamiarem czynienia destrukcji. Najzwyczajniej w świecie woli powygłupiać się, słusznie uważająca że śmiech to zdrowie.

Początkiem ruchu stał się rok 80., który środowi- ska młodzieżowe, a studenckie w szczególności, doprowadził do stanu wrzenia. Gmachy wroctews- kich wyższych uczelni stały się terenem ożywionych dyskusji i powstawania różnorakich koncepcji. Wprowadzenie stanu wojennego nieco przystopo- wało, ale nie zahamowało całkowicie rozbudzonej aktywności młodzieży, która postanowiła, siłą rze- czy, zmienić metody działania.

Pierwszym zauważalnym przejawem zaistnienia Pomarańczowej Alternatywy było rysowanie śmie- sznych ludzików - ni to skrzatów, ni domowych duszków na świeżo zamalowanych hasłach solidar- nościowych. Ludzików owych nikt już nie unicest- wiał - wydawały się nazbyt infantylne, aby mogły czemuś zagrozić, l tak oto Major wygrał w tej „wojnie" pierwszą bitwę. Bitwę o wrocławskie mury. Kolejny etapem było dążenie do zdobycia ulicy Świdnickiej. Ulicy jak żadna inna spełniającej rolę wrocławskiego deptaku. Początkowo zaczął się aa niej pojawiać sam, a następnie wraz z gęst- mefącym z dnia na dzień tłumem sympatyków. Dziwacznie przebrany, z nieprzystającymi do sytu- acp rekwizytami, atakował wyobraźnię przechod- »o» gestem i słowami. Zrozumiałe jest więc, że z czasem wszystko to zaczęło wzbudzać zaintereso- ——K odpowiednich służb. Tam, gdzie gromadzi f bez stosownego zezwolenia tłum, nie może zabraiJuc funkcjonariuszy. Wyposażeni w silne foaBE:> _ reguły nawoływali do natychmias- WMfo rc.ayscia się ^dź rozpędzali nielegalne

zgromadzenie. Przy okaj^sdochodziło również do zatrzymań co bardziej aftywnych jego uczestni- ków. Wynikały z tego happeningi komisariatowe. Przesłuchiwani tłumaczyli, że powodem ich wejścia na ulicę była chęć zamanifestowania swego przy- wiązania do obowiązującego porządku politycz- no-prawnego, miłości do sojusznika oraz innych uczuć państwowotwórczych. Dowodem tych uczuć stało się zorganizowanie przez Majora kolejnego widowiska z okazji „Dnia Milicjanta". Pracownicy Urzędu Spraw Wewnętrznych, pełniący tego dnia służbę na ulicy Świdnickiej, powitani zostali chóral- nym odśpiewaniem „Sio lat". Dziewczęta wręczyły im kwiatki i częstowały cukierkami. Nic więc dziwnego, że milicjantom pałki powoli zaczęły wypadać z rąk. Oczywiście nie dokonało się to z dnia na dzień, Zanim w Komandzie Głównej ustalono reguły gry, polegające na bezsiłowyta traktowaniu „rewolucji krasnali" upłynęło w Od- rze trochę wody. W międzyczasie miały miejsce prowokacje, drobne szykany i deprecjacja działań „pomarańczowych" w miejscowej prasie. Lokalni dziennikarze zdecydowanie przestrzegali przed to- lerowaniem na wrocławskich ulicach wygłupów krasnali jako zagrożenia dla porządku i spokoju, I, W maju ub. roku Majora i kilku jego towarzyszy ;aEatrzyrtiano w trakcie wędrówki ulicą Rzeźniezą ^ttStKisparentem, na którym widniało hasło: Per.i- lllfigwn - nie! Podpaskom - tak! Przywódca po- ^sNiNony w stan oskarżenia przed Kolegium ds. I^ykroczeń został skazany na miesiąc aresztu / ty- tułu zakłócenia porządku publicznego. Odwołał siv rzecz jasna do sądu. Rozprawa przerodziła MI;

w kolejny happpening. Któr\s ze świadków, ubra- ny na tę okoliczność w pomarańczowe kalesony, takiż podkoszulek i jeszcze Jeden w kolorze pur- pury, z usztywnionymi włosami sterczącymi na wysokość 20 cm, zapytany przez sąd, jak był krytycznego dnia ubrany, z rozbrajającą szczeroś- cią wyznał: Normalnie. Inny z kolei, na pytanie, czy jest kimś bliskim dla podsądnego odparł: Oc -zywis- cie! Jestem jeffo osobistym narzeczonym. Przy okazji sąd pouczył funkcjonariuszy. Jaka jest formalna różnica pomiędzy środkiem Jezdni, a brzegiei® chodnika. W czasie rozpraw, przed kolegium r@||:

różnienie to dla milicjantów obwiniających Majora nie stanowiło żadnego problemu. Oczywiście sąd uchylił wyrok poprzedniej instancji i oczyścił oskar- żonego z zarzutów.

Kiedyś Major, zwoławszy w jakimś określonym punkcie miasta zebranie aktywistów ruchu, równo- cześnie ogłosił anons w gazecie informujący, że pod tym właśnie adresem jest do sprzedania pralka. Waliły więc tłumy. Obserwujący lokal funkcjona- riusz miał nie lada problem z notowaniem ciągle zwiększającej się liczby zwolenników ruchu.

Metody działania, polegające głównie na kpinie, zmusiły służby porządkowe do zmiany taktyki. Teraz, gdy Major organizuje swoje „akcje" na terenie miasta, służby porządkowe znikają z jego ulic. Tym samym Pomarańczowa Alternatywa roz- poczęła nowy etap swojej historii i taktyki zarazem.

Pojawiają się na ulicach miasta nagle i przemie- rzają je w szalonym tempie. Przemarszowi towarzy- szy niesamowity hałas i przeraźliwy dźwięk gwizd- ków, w jakie uczestnicy są wyposażeni. Błyskają flesze i filmowe reflektory. Skandowane są hasła, których słowa zlewają się w nic nie mówiący wrzask. Tak właśnie działo się w czasie jednego z ostatnich happeningów Majora, zainicjowanego z racji rocznicy Rewolucji Październikowej. Kul- minacja nastąpiła jak zwykle na ul. Świdnickiej i jak zwykle jej dźwięk był wieloznaczny. Kołowały bowiem hasła wzajem się wykluczające w rodzaju:

Niech żyje rewolucja i Precz z rewolucja.

Przygodny obserwator (rocznik 1962)
skomen- tował to wydarzenie w sposób dający do myślenia:
Tak chyba musialy wyglądać masówki i pochody lal 50. Nie - uzupełnił drugi - lamie byly hardziej masowe.

^ Jakby na powyższe stwierdzenia nie patrzeć, jakaś konkluzja z tego wynika. Czasy inne, pro- blemy odległe, a owczy pęd prawie ten sam. Dobrze to, czy źle?

Niezaprzeczalnym w każdym razie pozytywem działalności Pomarańczowej Alternatywy stało się wyzwolenie młodzieży z lęku przed milicyjnym mundurem. A to chyba dobrze. Wiele społeczeństw dawno już pozbyło się tej stresującej uciążliwości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz